niedziela, 19 marca 2017

Moja historia

Moja historia z niedosłuchem, która jest ze mną od urodzenia.

Urodziłam się 24.10.1998r. z roszczepem podniebienia miękkiego. W wieku trzech lat okazało się, że z powodu powiększenia trzeciego migdała, którego nie można było usunąć, ponieważ wynikłby problem z mową. Migdał ten zasysał błony bębenkowe i powodowało to zbieranie się płynów w uszach i pogarszanie słuchu. Przez cztery lata miałam robione drenarze uszów ale to nie pomogło. W 2008 roku miałam założone aparaty zauszne ale po miesiącu użytkowania, okazało się że nie mogę korzystać z takich aparatów, ponieważ muszę mieć wentylację uszów, a te aparaty blokowały dostęp powietrza i trafiłam do szpitala i wtedy Pan Doktor zakwalifikował mnie do wszczepu  implantu BAHA, gdzie byłam pierwszym pacjentem, który miał wszczep BAHA w Katowicach. 18.11.2008 roku  odbyła się operacja,w której wszczepiono mi implant, a 10.02.2009 roku miałam założony pierwszy procesor, byłam wtedy najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, pierwszy raz mogłam słyszeć dokładniejszy głos mamy oraz siostry, ćwierk ptaków i mnóstwo innych dźwięków, których nie słyszałam przez 10 lat swojego życia. Myślałam że to będzie już koniec moich wizyt w szpitalu ale niestety nie...

Moje uszy znów się odezwały, znów miałam z nimi problem, z którym borykałam się na początku. Lekarze ze Szpitala Górnośląskiego Centrum zdrowia dziecka, zadecydowali o operacji na otwartym uchu.  W 04.03.2010 roku odbyła się operacja, która trwała 10 godzin. Podczas tej operacji okazało się, że mam perlaka, który uszkodził narząd słuchowy i pozostał tylko nerw słuchowy, dwa miesiące później miałam taką samą operacje prawego ucha i okazało się że jest tak samo i nic więcej się nie dało zrobić. Miałam rok przerwy od operacji tylko jeździłam na wizyty. Rok spokoju i znów problemy... Ale już nie z uszami a z IMPLANTEM. Tak, z implantem. Na implant zarastała skóra, a kość nadlewała się na zaczep procesora i odbył się zabieg usunięcia tkanki ziernicowej i kolejne miesiące spokoju i znów implant i tak w kółko, z powodu zarastającej skóry nie mogłam w pełni korzystać z procesora. Na początku 2012 roku moja mama postanowiła zakończyć leczenie w Katowicach, ponieważ przez tyle lat leczenia nie uzyskałam oczekiwanego efektu, wręcz przeciwnie dodatkowo jeszcze zarazili mnie gronkowcem złocistym. Moja mama podjęła leczenie w Kajetanach, zrobiono mi jeden zabieg czyszczenia ucha z perlaka, który się odnowił. Pan Doktor nie podjął się wycięcia tkanki ziernicowej, która nadal zarastała na wszczep implantu, ponieważ nie chciał naprawiać czyjegoś błędu lekarskiego tak to ujął Pan Doktor w Kajetanach. We wrześniu zepsuł mi się procesor, a problemy z zarastają skórą na implant nie ustawały, wraz z mamą pojechałyśmy zawieźć go do Pani inżynier. Po rozmowie z przedstawicielką medicusa, i przedstawieniu jej moich problemów zaproponowała konsultację mojego przypadku u Pani Doktor Aleksandry Ślarskiej- Kaspery, kilka dni później, pojechałyśmy na wizytę. Pani doktor zadecydowała najszybciej jak to możliwe zabieg usunięcia skóry z implantu. Zabiegi usunięcia skóry trwały do momentu gdy Pani doktor zaproponowała o wszczepieniu implantu po prawej stronie. Jako że miałam wtedy 15 lat, nie chciałam. Po prostu się bałam, ale po długim namyśle i testowaniu procesora na specjalnej opasce stwierdziłam, że może będę lepiej słyszeć niż dotychczas przez jeden procesor. Operacja odbyła się 25.10.2013 roku, a 20.11.2013 roku miałam założony procesor. Niestety nie dane mi było słyszeć na oba implanty, ponieważ implant na stronie lewej cały czas zarastał skórą i znów odbywały się zabiegi usunięcia skóry i nie dość, że skóra zarastała to również kość skroniowa nadlewała na zaczep procesora i to uniemożliwiało korzystanie z procesora. We wrześniu  2015 roku przy kolejnej wizycie u Pani doktor zapytałam ją: " Pani doktor chcę słyszeć na dwa "implanty" czy będzie to kiedyś możliwe ?" Pani doktor zaczęła się zastanawiać nad wszczepieniem implantu po stronie lewej ale kilka centymetrów od "starego" implantu, który zachodził skórą i nie dało się go już ratować. Dwa tygodnie później dostałam telefon ze szpitala, że operacja wszczepienia implantu za tydzień. Czułam szczęście ale jednocześnie również zmartwienie czy kość nie odrzuci kolejnego wszczepu.  Dzień po zabiegu na zmianie opatrunku, pani doktor powiedziała: " Było ciężko mi to wszczepić, i już miałam cię odsyłać na salę. Ale wiedziałam że obu nam na tym bardzo zależało więc, udało mi się to zrobić". Byłam szczęśliwa ale jednak to nie było wszystko bo musiałam nadal czekać aż kość przyjmie wszczep. PRZYJĄŁ się ! 04.12.2015 roku miałam ponownie podłączenie drugiego procesora. Uczucie ? Najlepsze na świecie ! Miałam wrażenie, że słyszę dokładniej. Komfort mojego życia poprawił się o 100%. Poprawa była z mową, ponieważ wcześniej mówiłam głośno, wręcz krzyczałam a teraz mówiłam o wiele ciszej. Pierwszy wszczepiony mi zaczep w dalszym ciągu tkwi w mojej głowie i jest zarośnięty i w ogóle go nie widać.

Po tylu latach i po tylu operacjach nadal jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.  To wszystko zawdzięczam mojej mamie, która nigdy się nie poddała i walczyła do końca bym słyszała najlepiej.

3 komentarze:

  1. No niestety implanty też mają swoje minusy, miałam 2 razy operacje, ale implantu ślimakowego. Skoro masz BAHA, to inny rodzaj implantu to rozumiałaś od samego początku czy musiałaś mieć porządną rehabilitację? Mało osób znam z niedosłuchem przewodzeniowym, nie miałam okazji popytać jak u nich wygląda operacja (co z tego wiem od jednego, że dużo krótsza operacja) i rehabilitacja i jak słyszą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny raz czytam Twój Blog

    Pierwszy wszczepiony mi zaczep w dalszym ciągu tkwi w mojej głowie i jest zarośnięty i w ogóle go nie widać.

    To jest ten błąd lekarski w nie właściwym miejscu usadowiony, płaciłaś Natalko frycowe.

    Tyle operacji bólu i cierpienia przeszłaś, ale jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie, jak sama piszesz. Olbrzymia moc wiary była w Was

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń